W ciągu siedemnastu lat życia na tej dennej planecie nie udało mi się znaleźć sensu mojej egzystencji, więc dlaczego wtedy akurat miałoby się to zmienić?! Ostatnio stałam się straszną pesymistką. Wiedziałam, jak będzie wyglądać moje życie w najbliższym czasie. Zostanę dziwakiem, który mieszkał w Londynie, a po tragicznej śmierci rodziców przeprowadził się do tego zadupia. Dobrze wiedziałam, że będę wyglądać inaczej, niż reszta. Nie miałam zamiaru zmieniać swojego stylu, ani zachowania tylko po to, żeby przypodobać się otoczeniu.
Nie chciałam już mieszkać w Anglii. Wszystko przez niegdyś najbliższą mi osobę. Za późno zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo jestem naiwna i łatwowierna. Nie wymawiam jego imienia, bo gdy więcej o tym myślałam, zostawiało to coraz większy ślad w mojej psychice. Już straciłam nadzieję, że kiedykolwiek komuś mogłoby się udać mnie naprawić. Potem śmierć rodziców... stałam jak wryta i patrzyłam, jak tir miażdży ich auto. Bezradność - najgorsze uczucie.
Nie pamiętam nic z tamtych tygodni. Jedynie wielką pustkę. W moim umyśle pojawiła się czarna dziura, otchłań, która z każdą sekundą coraz bardziej mnie pochłaniała.
Coś mnie nagle przebudziło, czułam się, jakby ktoś wepchnął mnie rankiem do wanny pełnej lodowatej wody i do tego wrzucił do niej włączoną suszarkę. Wstałam z łóżka i spojrzałam na świat od którego przez ostatnie miesiące tak bardzo się izolowałam. Czy tak właśnie miałoby wyglądać moje dalsze życie?!
Postanowiłam więc zacząć działać. Opowiadać o życiu jakiejś obcej osobie z papierkiem nie miałam zamiaru. W desperacji podjęłam decyzję, której najprawdopodobniej za parę miesięcy, może za pół roku będę żałować. Naprawdę chciałam zagrzać jakiś kąt, a żeby to zrobić musiałam wreszcie zacząć szukać. Odpowiedziałam wreszcie na telefony od młodszej siostry taty i oznajmiłam, że ma rację i najlepiej będzie, jak zamieszkam z najbliższą rodziną, czyli nią i moim bratem w takiej jednej dziurze.
Jechałyśmy już dość długo, jedyne co widziałam za szybą, to kilometry gęstych lasów i pól uprawnych. Auto wiło się, opadało i wznosiło razem z falistymi pagórkami, a czasami większymi wzniesieniami. Nie potrafiłam określić gdzie się w tej chwili znajdowałyśmy, bo w końcu ostatni raz jechałam tą drogą kilka miesięcy temu.
Taka tradycja - przez niecały miesiąc przyjeżdżałam do ojca i brata na wakacje. Najbardziej bałam się właśnie jego reakcji. Niby rodzeństwo w wielu przypadkach się czubi (włącznie z nami), ale w ogóle nie jesteśmy do siebie silniej przywiązani. Nawet nikt, kto by nas spotkał, nie domyślił się, że jesteśmy rodzeństwem, a na wiadomość iż jesteśmy bliźniakami, najprawdopodobniej szczęka by mu opadła. Nathan - bo tak ma na imię - zawsze trzymał się w swoich chamskich żartach wersji, że znaleźli mnie pod schodami przy szpitalu i się nade mną zlitowali. Może miał rację?
Z kolejnych dłuższych przemyśleń wyrwał mnie głos Leny informujący, że już jesteśmy na naszej ulicy. No tak. Jak mogłabym nie poznać miejsca, w którym pierwszy raz złamałam sobie nogę? Nie, tego nie da się zapomnieć. W końcu auto zwolniło skręcając na podjazd.
Dom.
Skromny, jednopiętrowy z małym tarasem. Zjechałyśmy powoli jedną z dwóch dróg do garażu, który był wbudowany w górkę, tyłem do ulicy, a przodem do domu. Z drogi widać było tylko dach. Jechałyśmy niżej i niżej, aż znalazłyśmy się na podwórzu.
Obie w tym samym momencie głośno westchnęłyśmy.
-Ja też za nim tęsknię - szepnęła bardziej do siebie - ale jak będziesz wciąż o tym myśleć, to będzie tylko coraz gorzej i gorzej. - Spojrzała na mnie troskliwie. – Żyj, proszę cię.
Przymrużyłam oczy starając sie równomiernie oddychać.
-Wszyscy kochają tą starą Alice. Zobaczysz, znajdziesz tutaj przyjaciół.
-Ale może ja nie chcę nikogo poznawać? - jęknęłam rzucając w jej stronę błagalne spojrzenie.
-Znajdziesz, znajdziesz. - Pokiwała głową. - No chodź! - Ponagliła mnie wychodząc już z auta.
Wygięłam się nienaturalnie, by dosięgnąć torby na tylnym siedzeniu, niezdarnie wygramoliłam się na zewnątrz, zatrzasnęłam drzwi od ciemnego BMW i poczłapałam w stronę bagażnika.
-Ja wezmę - usłyszałam za plecami głos swojego brata.
Odwróciłam się na pięcie, ale zamiast jego zobaczyłam wysokiego i mężczyznę o budowie atlety. Już chciałam spytać się, czy Lena znalazła sobie wreszcie chłopaka, gdy rozpoznałam w nim swojego brata.
Rozdziawiłam usta.
Przeszedł obok szturchając mnie ramieniem z taka siłą, że prawie nie upadłam.
-N-Nathan?! - wyjąkałam.
Usłyszałam po drugiej stronie auta stłumiony chichot Leny.
Odwróciłam się za nim. To nie mógł być mój brat! Chociaż w pełni zdawałam sobie sprawę z tego, że jesteśmy rodzeństwem... Nie mogłam oderwać wzroku od jego napiętych mięśni. Niemożliwe, że w tak krótkim czasie mógł aż tak się zmienić!
-Chodź lepiej, bo zaraz pomyślę, że się zakochałaś. - Lena położyła mi rękę na ramieniu nadal powstrzymując śmiech.
-Al..ale... - znów zaczęłam się jąkać - ale... Nath... on...
Pociągnęła mnie w stronę domu.
W końcu uległam, ale po drodze co chwila się oglądałam do tyłu. Nawet na mnie nie spojrzał.
Wnętrze, takie jak w zeszłoroczne wakacje. Świetnie zagospodarowane i wszechstronne. Idealnie rozmieszczone meble sprawiały, że przestrzeń, jaką wypełniały, wydawała się o wiele większa.
Przedpokój był odgrodzony drzwiami, za którymi był nieduży korytarzyk połączony z salonem. Z niego szło się do kuchni, w której była jadalnia, łazienki i schodów na górę. Szybko rzuciłam się na kanapę.
Od razu skupiłam się na swoim celu - paczce żelków na ławie. Powybierałam zielone i napchałam sobie nimi usta.
-Muszę ci coś pokazać - Lena nie kryła podekscytowania.
-A-e o so cho-zi? - spytałam, przeżuwając kilka ostatnich misiów.
-Przekonasz się jak pójdziesz na górę! - zapiszczała, wchodząc po schodach.
Przeskoczyłam przez oparcie i podeszłam do niej niepewnym krokiem zastanawiając się w którym moment będzie najlepszy na ucieczkę.
Złapała mnie za nadgarstki i pociągnęła. W pięć sekund byłyśmy na korytarzu przed drzwiami od mojego pokoju.
-Co z nim zrobiłaś? - jęknęłam.
-Oj, spodoba ci się! - Wywróciła oczami i pchnęła mnie do środka.
Gdy tylko zobaczyłam mój nowy pokój, myślałam, że dostanę palpitacji serca.
Ściany były pomalowane na ciemny, śliwkowy fiolet, który świetnie kontrastował z piaskową wykładziną; naprzeciw drzwi było okno, przed którym stała komoda, a po prawej stronie skośna ściana od poddasza przy której umieszczone zostało łóżko z czarnymi kratami. Po drugiej stronie zobaczyłam drugą, trochę niższą komodę, a na niej mały telewizorek. Pokój wydawał mi się odrobinę mniejszy niż ostatnim razem. Gdy spojrzałam na lewo, wszystko stało się jasne: obok jasnego biurka, czarnego fotela i lustra stały dwie pary białych drzwi.
-Do łazienki i garderoby - wyjaśniła Lena.
Weszłam do łazienki. Od razu w małym pomieszczeniu rzuciła mi się w oczy nieduża wanna z prysznicem. Stała tam również ubikacja i zlew nad którym wisiało duże lustro z trzema drzwiczkami. W prawej ścianie były, nie mam pojęcia jakim cudem, kolejne drzwi.
Spojrzałam pytająco na Lenę.
-To do garderoby. Chyba będzie ci wygodniej po kąpieli nie moczyć wykładziny, nie? - wyszczerzyła zęby. Od zawsze była mistrzynią w kombinowaniu.
Otworzyłam je, a tam zawieszone było duże lustro, a po wszystkich ścianach umieszczone zostały różne drzwiczki i szuflady w odcieniu jasnego drzewna, niemalże białego, tak jak inne rzeczy w pokoju. Na środku stały moje bagaże. Nawet nie zastanawiałam się kiedy Nathan je przyniósł, bo byłam zbyt podekscytowana nowym pokojem.
-Boże... - nie zdołałam wydobyć z siebie nic więcej.
-Wiem, niezła jestem - zamruczała z dumy.
-Ale to jest... Rany! - Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. - Nie było ci szkoda pieniędzy?!
-Daj spokój. - Machnęła ręką. – Najważniejsze, że udało mi się ciebie przekonać. – Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – Przecież wiesz jak bardzo cię kochamy. - Przytuliła mnie ciepło.
-Wy kochacie? - Ściągnęłam brwi.
-Cały czas martwił się o ciebie. - Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej patrząc na mnie spode łba.
-Nie wygląda jakby się przejmował... - Przestawiłam z nogi na nogę naśladując jej pozę.
Wyglądałyśmy na czubiące się przyjaciółki, a nie jak ciotka i bratanica. Lena z resztą miała dwadzieścia dwa lata i była na studiach prawniczych, ale zrezygnowała. Czyli tak właściwie, to między nami była różnica czterech lat. Chociaż duchem ciągle zachowywała się jak szesnastolatka, i tak nawet wyglądała: miła zawsze uśmiechnięta buźka, zdrowe ciemnobrązowe, prawie czarne włosy, brzoskwiniowa cera i oczywiście styl ubierania. Zdecydowanie wyglądała na licealistkę. Uwielbiam ją po prostu, ona mnie z resztą też. Jednego byłam pewna - jeśli przyszłabym w nocy upita na całego, zaczęłaby się ze mnie śmiać, a nie krzyczeć i dawać kary, jak to robią przeciętni rodzice.
-Co jak co, ale jednak jesteście rodziną, nie?
-Aż słabo mi się robi na myśl, że przez sześć miesięcy byliśmy od siebie bliżej niż pół metra… - oznajmiłam kierując się z Leną w stronę łóżka.
-Mi też trudno w to uwierzyć. - Pokiwała głową.
Przez kilka sekund starałyśmy się mieć obojętny wyraz twarzy, ale w końcu prychnęłyśmy śmiechem.
-Schudłaś - zauważyła. - Strasznie! – Uniosła brwi, badając mnie wzrokiem od stóp do głów. – Jezu, jadłaś coś w tym tygodniu? O nie. Nie będzie ze mną tak łatwo! – Zagroziła palcem – Myślałam, że będziemy się razem odchudzać, ale w takim wypadku będę musiała cię utuczyć!
-Daj żyć, kobieto! - uniosłam ręce - Popatrz na siebie: dwa metry i pięćdziesiąt kilo!
-Metr sześćdziesiąt sześć i sześćdziesiąt dwa kilo - poprawiła.
Nie dało się ukryć, że naprawdę bardzo schudłam, ale nie zmizerniałam. Kompletnie straciłam apetyt i zdarzało się, że jadłam tylko jabłko dziennie. Nie robiło mi to zbyt wielkiej różnicy, bo i tak całymi dniami leżałam w łóżku. Mimo to miałam dość dużo energii, a moja budowa ciała nie była aż tak straszna. Ostatnio nawet zauważyłam, że mój brzuch zrobił się twardszy, a gdy dzisiejszego dnia zjadłam hamburgera i frytki, nie był wypchany... tak jakbym miała mięśnie, a przecież kompletnie nic nie robiłam.
-Halo! Ziemia do Aly! - Lena pomachała mi ręką przed oczami - Słuchasz mnie?
-Tak, tak- przebudziłam się. - Mam przechlapane.
-No, masz szczęście. A tak poza tym… - uśmiechnęła się do swoich myśli - Kiedy Nathan się tak nagle zmienił, zaprzyjaźnił się z takim jednym fajnym chłopakiem… - zachichotała przewracając nieprzytomnymi oczyma, które już dawno znalazły się na jej własnej planecie.
-Nie za młody dla ciebie? - uniosłam jedną brew.
-Dla mnie tak.. - Przygryzła dolną wargę, spoglądając w okno.
-Ładnie to tak swatać kogoś za jego placami? - z korytarza doszedł do nas baryton Nathana.
-Zatkaj się, jest bardzo fajny! - krzyknęła do niego wychylając się. - I wolny - dodała, szczerząc do mnie zęby.
-Muszę ci codziennie przypominać, że nie kręcą go żadne dziewczyny? - spytał z wyrzutem.
-Ha-ha. Ty go kręcisz - Mruknęłam do siebie.
-Słyszałem!
-No i co się chwalisz?! Myślisz, że jesteś fajny?
-Bo jestem – zaczął się droczyć.
Lena przez cały czas starała się stłumić w sobie śmiech, ale w końcu wybuchła, lecz szybko zakamuflowała to kaszlem. Prychnęła jeszcze głośniej, bo kątem oka zobaczyła, że stanął w progu patrząc na nas spode łba.
-Chciałbym porozmawiać z Aly…
-Nie krępuj się - zachęciłam go, wyraźnie udając entuzjazm, który znikł po dwóch sekundach.
-I tak muszę coś pozałatwiać na mieście… - zniknęła w dwóch susach.
-No? ... O co chodzi? - zniecierpliwiłam się, przerywając tym samym kilkusekundową ciszę.
-Myślisz, że jak się przeprowadzisz, to wszystko się ułoży? - spytał, powoli podchodząc do okna.
-Mam taką nadzieję - powiedziałam, śledząc go wzrokiem.
Otworzył je, a z kieszeni wyjął zapalniczkę i paczkę papierosów.
-Tylko się zawiedziesz - skwitował zaciągając się.
-Nie życzysz mi dobrze, co nie?
-Sam nie wiem… Czego tak naprawdę szukasz? Może planujesz jakiś napad na bank?
-Szczęścia? - oznajmiłam poirytowana, chociaż sama nie wiedziałam co przez to mam rozumieć.
-Szczęścia? - powtórzył - To znaczy?
-Nie chcę się już izolować przed wszystkimi. Tym bardziej, że komuś na mnie zależy.
-Nie tylko jej. Aż takim egoistą to nie jestem. - Ponownie wziął do ust papierosa.
-Palisz? - skrzywiłam się.
-Niee, pytam się czy mogę.
-Lena wie?
Wzruszył ramionami.
-Co mi zrobi? Nafaszeruje pomidorami?
-Zmieniłeś się - stwierdziłam krótko.
Wstałam i leniwie przeszłam przez pokój. Gdy stałam dostatecznie blisko niego, oparłam się o komodę i głośno westchnęłam.
-Ty też… - Przyjrzał mi się. - Wyładniałaś.
Wolną ręką powoli odgarnął jeden z kosmyków moich włosów za ucho, a potem delikatnie przejechał opuszkami palców po mojej żuchwie, szyi i ramieniu. Odskoczyłam jak oparzona. W odpowiedzi obdarzył mnie swoim uroczym uśmiechem, który w połączeniu z nowym wyglądem stał się odrobinę zawadiacki.
Nabrałam tyle powietrza do płuc, ile tylko byłam w stanie i zamiast obdarzyć go błyskotliwym komentarzem, wyszłam z pokoju.
________________
Akcji nie ma zbyt wiele, ponieważ ustaliłam sobie, że pierwszy rozdział będzie tylko o przeszłości Aly i o jej domownikach. ;)
Nie rozumiem, dlaczego niektóre osoby prosiły mnie o zaproszenie na bloga. Założyłam o tej nazwie, by ktoś mi nie zrobił na złość zakładając przede mną. Adres został zmieniony - nie blog. Wytłumaczyłam najprościej jak tylko potrafiłam ;)
Dziękuję za wejścia, obserwatorów i oczywiście wszystkie komentarze *-*
Polecam(chociaż zawieszony)
^^ - taką miałam minę, gdy skończyłam...
OdpowiedzUsuńboże, jakie ze mnie beztalencie! to jest śmieszne, że ja swoje marne wypociny uważam za "coś"...zrobiło mi się smutno jak zaczęłam czytać...boże ja wymiękam przy tobie. Jak w nocy coś będzie na tobie siedzieć bądź pewna, że poznasz Doris^^
A tak na poważnie to cholernie ci zazdroszcze!!! Jaaaaaaaki talent, a ty mówisz, że mój rozdział 11 był czymś. Pfff...nie rozśmieszaj! a i pamiętaj o akapitach, lepiej to wtedy wygląda dla oka.
Zapraszam na Gemini : http://gemini-blizniaki.blogspot.com
Daj spokój... jestem chora psychicznie i poprawiam rozdział 20 razy nim go opublikuję (wiem, to dziwne xD Ale jak już piszę, to staram się to robić porządnie). Akapity mówisz? Cóż, też wydaje mi się, że byłoby wygodniej, ale niestety korzysta z kilku komputerów i nie zawsze mam dostęp do nowej wersji Word'a, a stara mnie wkurwia xD ;)
UsuńŁaaaaaa! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńNathan koks ;D Od teraz zawsze mi się będzie tak kojarzył ;D
Jak ja lubię czytac Twoje opowiadania! Piszesz zawaliście, daj trochę talentu O_O
Poczekam ten tydzień na następny rozdział, jakoś postaram się powstrzymać moją ciekawość ;D
Genialny rozdział ..
OdpowiedzUsuńCzytałam go robiąc milion rzeczy ( jak zwykle ) i co prawda mało z niego wyciągnęłam oprócz przystojnego brata, ale obiecuję wszystko nadrobić ..
Pozdrawiam serdecznie : http://youthislikediamondsinthesun.blogspot.com/
Kaziroctwo ? :D nie wiem jak to się piszę xdd coś w tym stylu kurde :D fajnie fajnie . ;p
OdpowiedzUsuńJa się codziennie czuję jakby "ktoś wepchnął mnie rankiem do wanny pełnej lodowatej wody i do tego wrzucił do niej włączoną suszarkę.". Spoko rozdział, przyjemnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńo jeee ALice powraca :D jeju Nathan pali? O__o u mnie jest milszy ... duuużo milszy xDD muhahaha xD ciekawie się zaczyna ;D jestem ciekawa co dalej ;) ale czemu zrobiłaś taki smutny wstęp? ale jest okee :) żal mi ALice ale mam nadzieje że się wszystko poukłada :D PZDR!!! ;D
OdpowiedzUsuńDzięki za powiadomienie o zmienieniu adresu, bo ten blog jest po prostu... no... alwimxcfnv... brak słów! Nie wiem jak długo wytrzymam czekając na następny rozdział...
OdpowiedzUsuńAle dłuugi ;) Nie to, że cię nie doceniałam (broń Boże), ale nie spodziewałam się, że pierwszy rozdział będzie aż tak dobry. Fakt, nie było tu zbyt wiele akcji, ale sposób w jaki opisałaś przeszłość Aly, domowników i to wszystko jest fenomenalny! Należysz do tych lepszych bloggerek. Serio!
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, to baardzo ci dziękuję, za to, że mnie powiadomiłaś o nowym rozdziale. Jestem na tyle nierozgarnięta, że zapomniałam, że miałaś zmieniać adres i pewnie bym tu nie trafiła zbyt prędko. Ale już jest dobrze i obiecuję, że się mnie stąd nie pozbędziesz! :D
Nie zaśmiacasz mi bloga takimi komentarzami, gdybyś nie napisała prawdopodobnie długo bym Cię szukała <3 Rozdział przeczytałam, i co z tego, że jest długi, jak czyta się go tak szybko. Ty geniuszu :* A i jak przeczytałam go, to też pomyślałam.. czyżby w tym opowiadaniu będzie kazirodztwo ? :) No i właśnie takim sposobem nie mogę doczekać się następnego rozdziału. A i przy Twoim talencie.. to ja się zastanawiam, co ty sobie myślisz czytając moje bazgroły.. ' lipne, beznadziejne.. ' :D Tak czy siak, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńŚwietny! I wcale nie zaśmiecasz :)) Cieszę się że mogłam to przeczytać... Szkoda mi tej dziewczyny, ja bym się kompletnie załamała po śmierci rodziców. :(((
OdpowiedzUsuńTeż mam ciemno-śliwkowy pokój!
(Xd ale podnieta)
W każdym razie masz talent i będę z przyjemnością czytać następne notki :) <3
Pamiętasz mnie? :> XD kiedyś byłam na http://ostatni-blask-ksiezyca.blogspot.com/
W każdym razie pozdrawiam http://book-z-nami.blogspot.com/
super! extra!
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://fefa-opowiadaniaoonedirection.blogspot.com/
Usuń ten komentarz po przeczytaniu. (nie chcę cię zaśmiecać)
OdpowiedzUsuńU mnie nowa notka xD http://book-z-nami.blogspot.com
Siedziałam przez dobre dwie minuty z otwarta gębą. :D Zajebiste, dawaj nowy, szybkooooooooo <3333
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : preesent.blogspot.com.
:*
U mnie nowy rozdział, jeśli Cię to nie interesuję, to usuń komentarz :* :)
OdpowiedzUsuńA ja się powtórzę: Wspaniałe!
OdpowiedzUsuńŚmierć rodziców Aly, okropnie przykre, ale widać że się pozbiera :)
Czekam na kolejne rozdziały- jak zawsze :->
Hej, notka świetna. Jestem zakochana w pierwszym rozdziale, poważnie. Opisy super :) czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńA co do prośby o zaproszenie, wierz mi, że miałam problem, żeby dostać się na ten blog. Sama tego nie rozumiem.
Chciałabym jeszcze raz zaprosić Cię na nowy rozdział na moim blogu.
Czekam z niecierpliwością na więcej, bo już po pierwszym rozdziale, ba, po prologu, zaczynało mi się podobać to opowiadanie :)
Buziak :)
Boski! Masz talent, na prawdę. Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńfallinhappiness.blogspot.com/
cuuuuuuuudnee ; *** czekam na kolejny i informuję o swoim powrocie i nowych rozdziałach :D
OdpowiedzUsuńA mi się nie podoba. Ale ze względu na akcję. Ja lubię akcję od samego początku, żeby coś się działo. Nie chodzi o to, żeby zaraz ktoś umierał czy coś, ale żeby to nie były takie flaki z olejem, a moim zdaniem tutaj takie są... no cóż, może kolejny będzie lepszy, bo ten taki o niczym i jak już mówiłam - nic się dzieje. Jednym słowem - nudy. Jak dla mnie. Pewnie nikt się ze mną nie zgodzi, ale wcale nie musi. W każdym razie czekam na następny rozdział, mam nadzieję na trochę akcji :)
OdpowiedzUsuńCóż, o gustach się nie dyskutuje. Mówi Ci coś takiego jak ekspozycja? (to znaczy, zanim sprawdzisz w wikipedii). ^^
UsuńJak tam lubię flaki z olejem... ;d
UsuńJa* :D
UsuńNiezły początek. Faktycznie, dużo się nie dzieje, ale taki właśnie powinien być pierwszy rozdział. Mało akcji, więcej informacji. Alice chyba nie będzie miała zbyt wesołego życia. Czy tylko mi się wydaje, że z Nathanem będą jakieś kłopoty?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i życzę weny. ;)
Świetnie :) na prawdę zapowiada się niesamowicie! ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie, nowy rozdział: http://nie-po-kazdej-burzy.blogspot.com/ ;*
i do obserwowanych dodaje! ;)
UsuńPierwsza moja myśl po skończeniu rozdziału: ojezusmaria, co to za kazirodcza scenka na końcu?;D No dosłownie szczęka mi opadła, nie spodziewałam się czegoś takiego;)
OdpowiedzUsuńNa początku myślałam, że opowiadanie będzie o 1D, ale teraz nabrałam pewnych wątpliwości. Jeżeli nie jest, to czy bohaterów zapożyczyłaś z jakiejś książki/filmu, czy sama ich wymyśliłaś? Oczywiście nawet w najmniejszym stopniu mnie to nie zraża, ale chciałabym po prostu wiedzieć;)
Cóż, przeszłość Aly nie jest kolorowa, ale za to Lena jest cudowną ciocią, a przystojny brat i jego równie przystojny przyjaciel brzmią zachęcająco;> (Kurczę, no dalej przeżywam ten gest Nathana, on tak na poważnie czy to tylko taki epizod? Zaintrygowałaś mnie!:D)
Czekam na nn! I przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale ten tydzień był [jest] straszny i nie mam na nic czasu;<
Hej :) Zapraszam na kolejny rozdział na http://hurricane-and-sun.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń